Z okazji nadchodzącej 161. rocznicy Powstania Styczniowego, wspominamy jego Bohaterów, którzy pragnąc wyprowadzić Ojczyznę ze stanu ucisku i poniżenia, walczyli z rosyjskim zaborcą. W poczuciu wielkiej miłości do kraju rodzinnego i odpowiedzialności za jego losy ochotnicy wstępowali np. do oddziału powstańczego Antoniego Jeziorańskiego, potomka Józefa Zagrodzkiego z Cisowa: „Tysiąc kilkaset żołnierzy w porządku wojskowym z lśniącą się bronią, … powiewały chorągwie narodowe, to z Orłem, to z Pogonią, to z Matką Boską. Pieśni nasze, jak Boże coś Polskę, Chorał, na przemian odzywały się”. Ze łzami w oczach, ale i z nadzieją, chociaż nie bez lęku, powtarzano rotę przysięgi.

Kolaż B. Kraj, zdjęcia – domena publiczna i archiwum rodziny Zagrodzkich

          A później ruszyli w daleką drogę i pod Małogoszcz, gdzie miała miejsce jedna z najtragiczniejszych i największych bitew tamtych czasów, a wiążą się z nią losy rodziny Józefa z Cisowa. 24 lutego 1863 roku, siły powstańcze połączonych oddziałów generałów Langiewicza i Jeziorańskiego - potomka Józefa Cisowa, odpierały ataki wojsk rosyjskich, napierających z trzech kierunków, pod dowództwem mjr. Gołubowa, płk. Czengierego i ppłk. Dobrowolskiego. Po kilkugodzinnej bitwie, której liczne opisy zachowały się, sytuacja na polu bitewnym, pomimo heroicznej postawy walczących Powstańców, stawała się coraz bardziej dramatyczna. Małogoskie łąki, biało oprószone, z zastygłymi na suchych badylach soplami lodu, prowadziły Powstańców, walczących w nierównej potyczce, ku rzece Łososinie - Wiernej Rzece. Jak pisała B. Wachowicz: „uciekali tędy, po śniegu rozkisłym, rzucali się w ciemną wodę, szli, szli, umierali w magierach z czerwonej krwi miast sukna. Upadły im dawno w błoto konfederatki, przez Norwida zwane czapką ranną”. Pole bitewne i podpalony Małogoszcz spłynęły krwią. Mogiła zbiorowa wspomina o, co najmniej 175 poległych Powstańcach, mówi się o kilkudziesięciu rannych, których Rosjanie z okrucieństwem dobijali.

Zdjęcie – domena publiczna

          Świadkiem wydarzeń poprzedzających bitwę była kurierka oddziału Mariana Langiewicza - Jadwiga Prendowska z Wojciechowskich (1832-1915). W jej Wspomnieniach zanotowała:„Trafiłam na chwilę połączenia oddziałów Jeziorańskiego z Langiewiczem. Szergi stały uszykowane na rynku, jenerał witał je i robił przegląd”. Wspólnym przodkiem Jadwigi Prendowskiej i Lucyny, żony kpt. R. Rupniewskiego, powstańca listopadowego - wnuka Józefa ur. w Cisowie, był Aleksander, brat Stefana Czarnieckiego - hetmana polnego koronnego I Rzeczypospolitej. Jest też daleszycki wątek w rodzinie kurierki Jadwigi Prendowskiej. Jej siostrzenica Maria E. Reklewska poślubiła Bronisława Radwana, którego dziadek Antoni Radwan, urodzony w Cisowie w 1769, miał też wnuczkę  Salomeę Radwan, a jej mężem został Leon Sokołowski - potomek Józefa Zagrodzkiego z Cisowa.

          O pobycie w kwaterze Langiewicza, na plebanii, której gospodarzem był ksiądz Nestor Bieroński (1816-1899), wspominał gen. Antoni Jeziorański, prawnuk Józefa Zagrodzkiego urodzonego w Cisowie: „W kwaterze Langiewicza zastałem stół nakryty, na nim dokoła poustawiane talerze - samowar kipiał, a wokoło niego sztab licznie zebrany. Po przywitaniu wziął mnie Langiewicz pod rękę. Za nami weszli ks. Kotkowski, płk. Czachowski, płk. Ulatowski, Trąbczyński, Lewkiewicz, sekretarze sztabu i kilku innych”. Ciekawostką jest, że szwagier proboszcza Bierońskiego, Stefan Mackiewicz, wdowiec z dziećmi po siostrze proboszcza małogoskiego - Anieli, był wtedy wujem dla Natalii, żony generała Antoniego Jeziorańskiego - potomka Józefa z Cisowa. Proboszcz Bieroński, profesor kieleckiego Seminarium i prałat kieleckiej katedry był wielkim patriotą i często tłumaczył się ze swej działalności. Po bitwie małogoskiej, m.in. za wsparcie, które okazał walczącym, został aresztowany i po pobycie w areszcie chęcińskim, znalazł się też w warszawskiej Cytadeli.

Zdjęcie – domena publiczna

          Generał Antoni Jeziorański (1821-1864) był synem Franciszka K. Jeziorańskiego, oficera wojsk polskich i Marianny z Zagrodzkich - wnuczki Józefa  urodzonego w Cisowie. Wychowany patriotycznie, całe swoje życie poświęcił na rzecz walki „za wolność Waszą i naszą”, odrzucając wygody życia dobrze sytuowanej rodziny. W czasie Wiosny Ludów, walczył na Węgrzech w pułku jazdy Legionu Polskiego, awansując na adiutanta Wysockiego. Uczestniczył w zwycięskiej wojnie Imperium Otomańskiego przeciw Rosji i prowadził działania dyplomatyczne w Belgradzie. Był konspiratorem, w 1861 roku osadzonym w X Pawilonie Cytadeli. Uwolniony, przygotowywał się do Powstania, które wybuchło 22.01.1863 roku. W Pamiętnikach wspominał ostatnie spotkanie z mamą Marianną z Zagrodzkich, która, we łzach, powiedziała: „Więc znów nas porzucasz! Bóg niech Cię błogosławi! Ja za Was modlić się będę!”. Zdejmując z szyi medalion Matki Bożej Częstochowskiej dodała: „Weź go. On Cię od nieszczęścia uchroni”.

Zdjęcie z archiwum rodziny Zagrodzkich (za zgodą)

          Wśród Powstańców małogoskiej bitwy był również August Wincenty Zagrodzki (1843-1909), syn Tekli i Jana Klemensa Zagrodzkiego, wójta gminy Podzamcze, potomka Józefa z daleszyckiego Cisowa. Uczył się w Gimnazjum Warszawskim. Brał czynny udział w Powstaniu Styczniowym. W liście wnuka Augusta - Witolda Zagrodzkiego do bratanka (1996) jest, m.in. mowa o tym, że „August był kurierem pomiędzy oddziałem Langiewicza a zaborem austriackim” i być może „do niewoli dostał się pod Małogoszczem”. Wiemy, że został  uwięziony w Warszawie, sądzony we Włodzimierzu i skazany na osiedlenie się w Turyńsku, gub. tobolska. Po 10-cioletnim zesłaniu powrócił do kraju,  a mieszkał również w Kielcach, pracując jako urzędnik w Biurze Akcyzy. Jego żoną była Maria Ciborowska. W parafii św. Wojciecha odbyły się śluby jego córek. Syn Augusta - Włodzimierz Zagrodzki, wychowywany patriotycznie przez ojca - powstańca, absolwent Wyższej Szkoły Lasowej we Lwowie, jako nadleśniczy działał przeciw niemieckim okupantom, współpracując z AK.

Zdjęcie – domena publiczna

           Maria z Ciborowskich Zagrodzka - żona w/w Augusta, potomka Józefa z Cisowa miała wuja Walentego Bedlińskiego, którego szwagrem był generał Józef Śmiechowski (1798–1875), wcześniej żołnierz  K.P., major Powstań 1830-31 i 1863-64, w oddziale Jeziorańskiego obecny pod Małogoszczem. Mówi się, że powstańczą artylerię uratowała wtedy brawurowa szarża kosynierów, którymi dowodził Śmiechowski. Zaatakowali Rosjan z wielką siłą, a „Śmiechowski wrzeszczał ‘bijcie dobrze bugry, a bugry bili tak skutecznie, że […] Moskale tył poddali, zostawiając na placu kilkunastu rannych i zabitych”. Jeziorański wspomniał jeszcze: ”Rzucili się na piechotę moskiewską zabierającą nam już działa. Armaty uratowane!”. Warto dodać, że uważano generała Śmiechowskiego za odważnego, szlachetnego człowieka, którego podkomendni szanowali również za wiedzę, doświadczenie i  humor, obecny też w jego gawędach wojennych, których  z uwielbieniem słuchali.

          Niejeden raz, w oddziałach powstańczych brzmiały jeszcze słowa Wincentego Pola w pieśni z obozu Jeziorańskiego: „W krwawym polu srebrne ptaszę, poszły w boje chłopcy nasze. Hu! Ha! Niechaj Polska zna, jakich synów ma! Matko Polsko żyj!” Wspominając Bohaterów Powstania Styczniowego, warto przytoczyć słowa potomka Józefa Zagrodzkiego z Cisowa - generała Antoniego Jeziorańskiego, który napisał: „Cześć Ofiarom, które życie swe za przekonania serca oddały, cześć Tym, którzy opuściwszy drogie dla serca rodziny, tułać się po obcej ziemi byli zmuszeni”. Cześć i Chwała Bohaterom!!!               

Zdjęcia – domena publiczna

S. Zagrodzki, B. Kraj, A. Pacek, A. Wellem z d. Karpińska (Niemcy), M. Kowalski (Francja), R. Wilczyński

Ojcowie nasi rozpoczęli walkę o niepodległość Ojczyzny. Prowadzili wojnę rok cały, pozostając, jako żołnierze, niedoścignionym ideałem zapału, ofiarności i trwania w nierównej walce.

                                                                                                             Józef Piłsudski                         

 

W zimowy wieczór, 9 grudnia br. roku, w Murawinie, koło Szczecna, celebrowaliśmy 160. rocznicę zwycięskiej bitwy pod Hutą Szczeceńską, która rozegrała się 9 grudnia 1830 roku, pomiędzy, dowodzonym przez Karola Kalitę ps. "Rębajło" oddziałem powstańczym (ok.250 osób), a wojskami rosyjskimi, których przewaga była znacząca.

 

  

To właśnie VI Capstrzyk Powstańczy zgromadził tam tego dnia liczne grono osób, w tym przedstawicieli  władz Miasta i Gminy Daleszyce - Burmistrza Miasta i Gminy Daleszyce p. Dariusza Meresińskiego, leśników z Nadleśnictwa Daleszyce z nadleśniczym Tomaszem Guzem na czele. Obecni byli przedstawiciele Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu z dyrektorem Piotrem Kasprzakiem, autorem dwutomowej edycji „Powstanie Styczniowe – Pamiętamy”, który był też inicjatorem upamiętnienia tej ważnej bitwy pod Hutą Szczeceńską, poprzez wzniesienie  w tym miejscu obelisku,  przy którym miała miejsce ta uroczystość. Nad organizacją Capstrzyku czuwał niezawodnie p. dr. Romuald Sadowski z Klubu Historycznego Rok 1863, dbając również o to, aby wydarzenie miało wyjątkową wymowę i godnie wyrażało nasze uczucia wdzięczności i szacunku dla Tych, którzy swoje zdrowie i życie złożyli na ołtarzu Ojczyzny. 

 

  Obelisk - Wiki, dom. pub.

                                                                                                            

Przy blasku pochodni, ze śnieżnym krajobrazem starego, świerkowego boru w tle - przy obelisku Powstania 1863, u boku którego rośnie rozłożysty dąb, jak co roku, wystawiono honorową wartę  m.in. przez żołnierzy wojska polskiego oraz tak liczne grupy rekonstrukcyjne, również z Litwy, reprezentujące rożne formacje wojskowe Powstania Styczniowego. Zwracały również uwagę panie z grup rekonstrukcyjnych - kobiety walczące, wspierające powstańców niczym Henryka Pustowójtówna oraz  panie w eleganckich, czarnych, żałobnych  strojach ziemiańskich. Złożono wiązanki kwiatów i zapalono znicze.

 

 

Odczytano Apel Poległych, zabrzmiała trąbka, której melodia „Ciszy” ukoiła wzruszenie zebranych oraz salwa honorowa, donośna, wzbudzająca entuzjazm, ale i poczucie doniosłości chwili  wśród dzieci – zuchów i harcerzy oraz dorosłych, mieszkańców gminy i powiatu kieleckiego. 

 

 

Uczestnicy Capstrzyku, w uroczystym pochodzie, udali się  potem w inne, równie szczególne miejsce - pod kilkusetletni Dąb Powstańczy, który dumnie wznosi swe grube konary ku niebu. Z pewnością pamięta tamte grudniowe, dramatyczne chwile 1863 roku, których przebieg był dla wszystkich trudny do wyobrażenia.

 

 

Stanęli do walki rekonstruktorzy, a okrzyki po polsku i rosyjsku, wypowiadane w wielkich emocjach, wskazywały kto walczy; ciemność była niepewnością, błyski i huki niczym błyskawice, śnieg wirował, biegnące postaci były niewiadomą i wreszcie nastąpiła radość zwycięstwa i wielokrotne, pełne tryumfu  "Hurra!!!- to wszystko dane nam było przeżyć pod sędziwym drzewem.

 

 

A na ogromnym pniu królewskiego dębu - wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, do której niejedna Matka i niejedna Siostra wznosiła modły za idących do Powstania. Generał Antoni Jeziorański, którego imię wywołano w Apelu Poległych, a był potomkiem Józefa Zagrodzkiego z daleszyckiego Cisowa, taką małą kopię maryjnej ikony z matczynym błogosławieństwem na sercu nosił.

 

polona.pl- dom. Pub    

     

Jakże wymownie, pod wyniosłym dębem - pomnikiem przyrody i Powstania 1863 roku, w cieniu nocy, w blasku ognia pochodni, w obecności wojskowych i polskich i litewskich pasjonatów w strojach powstańczych, brzmiały słowa "Gloria Victis" Orzeszkowej, tak pięknie zaprezentowane tuż przed rekonstrukcją bitwy, we wdzięcznej ciszy i zamyśleniu obecnych, w ten grudniowy wieczór 2023 roku, pozostawiając w nas niezapomniany, patriotyczny  ślad na przyszłość.

 

- Co się tu działo? Co się tu, na tej polanie, działo? Coś osobliwego, coś nadcodziennego dziać się tu musiało! Czuję krew! O! długo, przedługo ziemia wydaje z siebie woń krwi swych dzieci, ludzi! Słyszę jęki! O, długo, przedługo powietrze trzyma pod obliczem nieba jęki dzieci jego, ludzi! Tu był bój jakiś i tu były zgony! Tu były rany, tętenty koni, krzyki! Mówcie, drzewa kochane, opowiadajcie, mówcie!

              Drzewa milczały, tylko po ich gałęziach przebiegł dreszcz lekki, krótki, jakby z zimna nagłego … .

                                                   Bożena Kraj - Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Daleszyckiej

                                                 Zdjęcia – Rafał Wilczyński

 

Dziękujemy Organizatorom, Sponsorom i Wszystkim, którzy przyczynili się do wspaniałej organizacji tego pięknego wydarzenia - VI Capstrzyku Powstańczego w Murawinie k. Szczecna, dbając nie tylko o ducha. Dziękujemy za smaczny poczęstunek przy ognisku i pamiątki ze spotkania.

 

”Żegnam was, o lube ściany, skąd, dziecinne strzegąc łoże, Chrystus Pan ukrzyżowany promieniami witał zorze. A i dzisiaj, choć dokoła pasożytne pną się zioła, z ziół i pustek krzyż brązowy błogosławi mi na drogę”.

Cyprian Kamil Norwid             

Cyprian Kamil Norwid, zdjęcia z polona.pl – domena publiczna, kolaż (B. Kraj)

          Dom rodzinny to miejsce szczególne – najczęściej pełne miłości, dające poczucie bezpieczeństwa i będące źródłem dobra, emanującego również na lokalną społeczność. Józef   i Marcjanna Zagrodzcy mieszkali w daleszyckiej parafii. W cisowskim dworku w 1732 roku urodził się ich syn Józef Kajetan Zagrodzki - pradziadek Adelajdy z domu Guyot - matki rodzeństwa Jeziorańskich: Jerzego, Bolesława, Ireny - żony Antoniego Gawińskiego.

Cisów – kolaż (fot. B. Kraj)

         Z punktu widzenia historii, kultury i sztuki, bardzo ważnym miejscem był i jest dwór w Głuchach (woj. mazowieckie), w którym w 1821r. przyszedł na świat Cyprian Kamil Norwid - poeta, dramaturg, eseista, rzeźbiarz, malarz, filozof. Pobliska Parafia w Dąbrówce to miejsce chrztu poety i grób jego mamy na miejscowym cmentarzu. Norwid powracał w te strony spędzając wakacje w Głuchach i w Dębinkach - u dziadka Ksawerego Dybowskiego; organizował też liczne wycieczki, prezentując przyjaciołom piękno Mazowsza. Dla Cypriana Kamila (1821-1883), syna Jana i Ludwiki Norwidów h. Topór – wspomnienie dworku, parku i okolic było nieustanną tęsknotą: „ I ciążył mi chleb sierocy, przełzawiony, piołunowy, chleb sierocy, smutna dola, opuszczony dom i rola”.

          W 1898r., w piętnastą rocznicę śmierci Norwida, dworek w Głuchach został zakupiony przez potomków Józefa z Cisowa – rodzinę Jeziorańskich, jak podają - dalekich krewnych Norwidów. Jeziorańscy, w których duch patriotyzmu był niezwykle żywy (napoleońskie i dramatyczne, powstańcze doświadczenia), wysoko ceniąc twórczość Norwida, traktowali miejsce przez niego ukochane jako narodowe dziedzictwo, o które trzeba z miłością zadbać i które zobowiązywało. Przez 67 lat dworek  pozostawał ich własnością, sprzedany  dopiero w 1965r. Andrzejowi Wajdzie i Beacie Tyszkiewicz. Obecnie mieści się tam prywatne Muzeum Norwida prowadzone  przez ich córkę Karolinę Wajdę.

Znaczek – domena publiczna

          Gdy Jerzy Jeziorański – potomek Józefa Zagrodzkiego z Cisowa, absolwent Instytutu Sadownictwa, zamieszkał w Głuchach, dworek miał ściany z modrzewia, czterospadowy dach i  dwa ganki. W przydworskim parku wyróżniała się aleja grabowo – klonowa. Jerzy, pasjonat natury, zaprojektował aleję lipową, sad i wymarzony ogród. Obsiewał pola i hodował bydło mleczne. Dbał o dom i o sąsiadów; włączał ich w patriotyczne działania, a oni „lgnęli do niego jak do brata”. W 1905r. zebrano 40 furmanek ziemniaków dla głodujących, warszawskich  robotników i „złożono je braciom w ofierze”. Jerzy ratował ludzi i dobytek w czasie pożaru w Małopolu, a potem zbierał datki dla pogorzelców. Zainicjował kółko rolnicze i wspierał tworzenie sklepów w okolicy. Jego mama Adelajda – od 1904r. wdowa po Karolu Jeziorańskim, urzędniku Komisji Rządowej Skarbu, mieszkała razem z synem i wspierała jego aktywność.

          Po tragicznej śmierci Jerzego, właścicielem dworku został jego brat Bolesław Jeziorański (1868-1920), ”jeden z najbardziej cenionych młodopolskich rzeźbiarzy”. Studiował wcześniej w Szkole W. Gersona, był stypendystą w Monachium i studentem rzeźby w paryskiej Academie Julian. Wybór Paryża był świadomy. Tam znajdował się grób Norwida, rzeźby Rodin i prace malarza P. Puvis’a de Chavannes – krewnego rodziny Guyot (Almanach, wyd. Muz. Hist. Polski). Od około 1912 roku Bolesław z żoną Romaną mieszkali w Głuchach. Wtedy pojawiły się nowe elementy w dworku i w ogrodzie, m.in.: popiersie Mickiewicza w szczycie ganku i gipsowy odlew „Chrystus u słupa”. Bolesław oddawał się sztuce zawodowo. Tworzył pomniki, rzeźby, studia portretowe. Jego prace dostępne są w warszawskich muzeach: Narodowym, Wojska Polskiego i Łazienkach Królewskich, a monumentalne rzeźby nagrobne na cmentarzach Polski i Litwy. Bolesław, lubiany i szanowany, angażował się społecznie - założył 12 szkół elementarnych, w tym w norwidowskich Głuchach i Dębinkach. Zmarł w 1920 roku, po przeżyciach związanych z wojną przeciw bolszewikom i dewastacją dworku przez Rosjan.

          Córka Bolesława Jeziorańskiego - Adela Goszczyńska, po śmierci ojca,  porzuciła myśl o studiach w Warszawie na rzecz misji nauczycielskiej w Głuchach, potem we Wszeborach, jako kierowniczka, rozbudowując szkołę. Uczniowie, do których zwracała się po imieniu, dostrzegali jej wiedzę i dobroć. Adela, jadąc bryczką lub saniami, zabierała uczniów do szkoły. Organizowała w dworku zabawy choinkowe i celebracje oficjalnie zakazanych rocznic narodowych. Stworzyła w domu Izbę Pamięci, aby Norwid był lepiej znany i kochany. Jej mąż – porucznik Stefan Goszczyński zginął we wrześniu 1939 roku - kilka miesięcy po ich ślubie. Od 2008 roku, Adela jest patronką Szkoły Podstawowej we Wszeborach.

Patronka Szkoły Podstawowej we Wszeborach - śp. Adela Goszczyńska

Zdjęcie ze strony szkolnej: https://spww.dabrowka.net.pl/info/zawartosc/65/

      W 1945,  do córek Bolesława - Adeli i Stanisławy, mieszkających we dworku, dołączyli: Irena z Jeziorańskich (której przodkiem był Józef Zagrodzki z Cisowa) i jej mąż Antoni Gawiński - jeden z czołowych warszawskich symbolistów: malarz, pisarz, poeta, krytyk, ilustrator dzieł Słowackiego, Mickiewicza, Konopnickiej, Kraszewskiego, Dygasińskiego, Żeromskiego. Jego przodkiem, według historii rodzinnych, był Jan Gawiński, poeta, przyjaciel Wespezjana Kochowskiego. Antoni studiował u Gersona i Malczewskiego, podróżował. Był twórcą 500 obrazów olejnych i akwarel. Wykonał ok. 50 tys. rysunków, z których część spłonęła podczas niemieckich bombardowań w Warszawie. Ich tematyka to zgodnie z jego upodobaniami: natura, historia, religia, baśń i fantastyka.

          Antoni Gawiński (1876-1954) spędził w dworku Norwida 9 lat, podziwiał otaczającą przyrodę, ale tęsknił też za tym, co minione. Dostrzegał prawdziwe oblicze władzy komunistycznej, odmawiał ilustrowania propagandowych treści i tracił zlecenia. Był człowiekiem pogodnym o wielkim sercu, życzliwym dla ludzi. Kochał dzieci, dla których pisał książki i rysował. Bezpłatnie uczył rysunku uzdolnioną młodzież z ubogich rodzin, wspierał bezrobotnych artystów. Rozdawał drobne prace jako prezenty. Malował, często bezinteresownie, wizerunki świętych np. św. Michała Archanioła. Jego prace można spotkać np. w zbiorach krakowskiego Muzeum Narodowego oraz w Bibliotece Narodowej.

Grób Wandy i Antoniego Gawińskich – wikipedia, domena publiczna

          Artystyczne działania Antoniego Gawińskiego i Bolesława Jeziorańskiego mogą stanowić pewną klamrę, artystycznie spinającą życie Norwida i życie Jeziorańskich w dworku w Głuchach. Jakie ważne znaczenie miała praca potomków Józefa z Cisowa: Adelajdy z d. Guyot, Jerzego, Ireny, Bolesława, Stasi, Adeli Jeziorańskich w Głuchach  –  działania zawodowe, społeczne i te wokół dworu: w ogrodzie, sadzie i na polach, które pozwoliły zachować to miejsce, w imię pamięci o Norwidzie - bezpieczne dla kolejnych pokoleń. Jak prawdziwie dla Cypriana Kamila Norwida, ale i rodziny Jeziorańskich, brzmią  jego słowa:

„Wsią i niebem żyłem cały, o nich skrzydła mi szumiały, a kłos złoty biorąc z ziemi i kłos słońca – promień złoty, w tajemnicze wiłem sploty i bujałem nieugięty i bujałbym tak na wieki” .

Cisów (fot. B. Kraj)

Bożena Kraj, Anna Pacek, Agnieszka Wellem z d. Karpińska (Niemcy),

Michel Kowalski (Francja), Rafał Wilczyński

Wprowadzenie


Kilka dni temu Olga Talaga prawnuczka Józefa Talagi , który w 1937 roku został przeniesiony do pracy w Niwkach Daleszyckie na stanowisko dozorcy obiektów kolei wąskotorowej [parowozownia, stacja, odcinek torów],  uczestniczyła w konferencji Nadleśnictwa Daleszyce na temat  „Przyrodniczo-historyczne dziedzictwo Lasów Cisowskich”. Pani Olga opowiada o wielkim patriotyzmie pradziadka, który pisał w życiorysach tak:

„mój patryjotyzm, czuję zawsze dla swojej Ojczyzny. Bo kochałem wolność wiec i kocham Ojczyznę swoją. Bóg mi świadkiem, dzięki panu Bogu bo chowam 5-ciu synów dla Ojczyzny, której tak pragnąłem [ja] i cały polski lud. Ostatecznie dla ukochanej Ojczyzny razem z żoną wychowywali 6 synów i 1 córkę”.

W kilku źródłach napotkano informacje, że Józef Talaga współpracował z lokalnym ruchem oporu. W dniu 01.03.1943 o godzinie 04:45 do jego domu w Niwach przyjechało Gestapo, przeprowadzili szczegółową rewizję wszystkich zabudowań w poszukiwaniu broni i radioodbiornika [dzień wcześniej po ostrzeżeniu o planowanej rewizji Józef polecił synom zakopać je w lesie]. Podczas trwania przeszukania Józef i najstarszy jego syn podjęli próbę ucieczki, niestety Józefowi się nie udało i został zabrany przez Gestapo a jego żona pobita na oczach młodszych dzieci. Przez dwa miesiące Józef przebywał w więzieniu [prawdopodobnie w Katowicach] a następnie odesłany został jako więzień policyjny tzn. oczekujący na wyrok sądu, do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Ostatnia wiadomość  jaką rodzina otrzymała od Józefa datowana była na 26.03.1944 .

Na podstawie odnalezionych dotychczas informacji przez prawnuczkę Olgę  możemy przedstawić naszym sympatykom historię zaginionego bohatera:

Józef Talaga urodził się 18.02.1898 w Zembrzycach [pow. suski  województwo małopolskie], był synem Piotra Talagi i Teofili z domu Mirocha. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Zembrzycach, przez 4 lata praktykował w zawodzie krawca w mieście Biała.

Z opisów w jego życiorysach wynika, że w 1914  brał udział w tzw. bitwie nad Białą czyli zamieszkach do jakich doszło pomiędzy polskimi uczestnikami zjazdu z okazji 10-lecia bielskiego oddziału „Sokoła” [prawdopodobnie Józef był  młodym członkiem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół] a częścią niemieckich mieszkańców dwumiasta Bielsko i Białej. Jako nastolatek bardzo chciał wstąpić do Legionów, próbował zrobić to kilkukrotnie m.in. w Suchej Beskidzkiej  pod koniec 1914 roku, w Kętach gdzie na odpoczynku w styczniu/lutym 1915 przebywali żołnierze Legionów, zawędrował nawet do Krakowa. Odsyłany był jednak z powodu [jak sam napisał] „zbyt młodego wieku, małego wzrostu i braku pisemnego pozwolenia od rodziców”. Przez jakiś czas wędrował też z legionowymi taborami. Ostatecznie 08.12.1916 został w Krakowie przyjęty do Legionów i odesłany do 2 kompanii 5 pułku piechoty Legionów. W tym czasie dowódcą pułku był major Leon Piotr Berbecki a kompanii porucznik Jan Jagmin-Sadowski. Po kryzysie przysięgowym i po rozwiązaniu 5 pułku piechoty Legionów, we wrześniu 1917  razem z innymi legionistami z Galicji został wcielony do armii austro-węgierskiej do 100 pułku piechoty [12 DP]  i wysłany na front włoski. Został poważnie ranny dnia 17.12.1917. W lipcu 1918 po swoim urlopie nie powrócił już do armii austriackiej ale jako ochotnik wstąpił do Żandarmerii  w Wadowicach i został skierowany na posterunek w Izdebniku gdzie przez ok. 2 miesiące  zajmował się rozbrajaniem żołnierzy, którzy uciekli ze swoich pułków. Pod koniec 1918 zgłosił się jako ochotnik do 8 pułku ułanów w Krakowie [3 potem 4  szwadron] i z pułkiem tym przeszedł cały szlak bojowy w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. Podczas jednej z potyczek ułanów polskich i rosyjskich otrzymał poważną ranę cięta głowy, spadł z konia i został stratowany przez walczących. Przytomność odzyskał w momencie zbierania poległych z pola walki, trafił do szpitala na leczenie, a potem z powrotem na front. Ostatecznie zwolniony został  z wojska 23.02.1922.

Po powrocie w rodzinne strony 16.08.1922 w Tarnawie Dolnej ożenił się z Anną Matuszak. Ponieważ był inwalidą wojennym miał problem ze znalezieniem stałej pracy. Początkowo pracował w Garbarni Skór w Zembrzycach [prawdopodobnie należącej do rodziny Talagów]. Następnie otrzymał od podpułkownika Jana Dunin- Brzezińskiego posadę gajowego w jego dobrach w Osieczanach k. Myślenic. Po dwóch latach czyli w 1925 wyjechał do pracy do Francji. Namówiony przez kolegów wstąpił w 1926 do Legii Cudzoziemskiej i wyjechał do Maroka, ale z powodu bardzo trudnych warunków i tego że zachorował na malarię zrezygnował z dalszej służby w Legii i powrócił do Polski.

Przez kolejne lata pracował najpierw w zakładzie stolarskim w Tarnawie Dolnej a następnie w Fabryce Wyrobów Metalowych w Suchedniowie. Stałą posadę dozorcy torów kolejki wąskotorowej w Makoszynie otrzymał w lutym 1932. Po 5 latach został przeniesiony do pracy na wieś Niwy [Daleszyckie] na stanowisko dozorca obiektów kolei wąskotorowej [parowozownia, stacja, odcinek torów].

Za swoje zasługi jako żołnierz I Brygady Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego, uczestnik I wojny światowej i wojny polsko-rosyjskiej Józef Talaga otrzymał: Medal Niepodległości, Brązowy Krzyż Zasługi, Medal pamiątkowy za wojnę 1918-1921, Krzyż Armii Ochotniczej i Medal za długoletnią służbę oraz za swoją działalność Medal 3-go maja. Podczas swojej służby wojskowej był  dwukrotnie ranny za co otrzymał Odznakę za Rany i Kontuzje. Ponadto na zdjęciu, które jest jedną z niewielu pamiątek po Józefie, widoczne są również: Odznaka pamiątkowa 5 Pułku Piechoty Legionów,  Odznaka pamiątkowa I Brygady Legionów, Odznaka Związku byłych ochotników Armii Polskiej oraz Odznaka członkowska OZON.

W dniu 31.08.1939 Józef Talaga zgłosił się do wojska polskiego. Nie udało się ustalić jednostki z jaką przeszedł kampanię wrześniową ale przypuszczamy, że mógł to być 4 pp Legionów z Kielc, który do ostatnich dni sierpnia ćwiczyli na poligonie wojskowym w Daleszycach [zabudowania Józefa znajdowały się dosłownie przy tym poligonie i rodzina miała stały kontakt z przebywającymi tam żołnierzami]. Do domu wrócił pod koniec października 1939. Otrzymał zgodę od władz niemieckich na pracę na dotychczasowym stanowisku ale z ograniczonym zakresem. W kilku źródłach spotkaliśmy informacje, że współpracował z lokalnym ruchem oporu, ale nie udało się dotychczas tego zweryfikować.

W dniu 01.03.1943 o godzinie 04:45 do jego domu w Niwach przyjechało Gestapo, przeprowadzili szczegółową rewizję wszystkich zabudowań w poszukiwaniu broni i radioodbiornika [dzień wcześniej po ostrzeżeniu o planowanej rewizji Józef polecił synom zakopać je w lesie]. Podczas trwania przeszukania Józef i najstarszy jego syn podjęli próbę ucieczki, niestety Józefowi się nie udało i został zabrany przez Gestapo a jego żona pobita na oczach młodszych dzieci. Przez dwa miesiące Józef przebywał w więzieniu [prawdopodobnie w Katowicach] a następnie odesłany został jako więzień policyjny tzn. oczekujący na wyrok sądu , do obozu koncentracyjnego Auschwitz i zarejestrowany dnia 03.06.1943 pod numer 123618. W dniu 25.08.1943 w transporcie liczącym 500 osób został przeniesiony do obozu koncentracyjnego Neuengamme [dzielnica Hamburga] i otrzymał tam numer więźnia 22827. Ostatnia wiadomość  jaką rodzina otrzymała od Józefa datowana była na 26.03.1944 . W dokumentach złożonych przez żonę w 1947 do sprawy sądowej o uznanie Józefa za zmarłego znajdują się zeznania żony i świadków: O śmierci męża Józefa, poinformowana byłam przez „Związek Byłych Więźniów Politycznych w Katowicach”, że z obozu Hamburga w którym przebywał ostatnio mój mąż, zostali wszyscy więźniowie wywiezieni na morze i tam zatopieni”, „Według zeznań świadków obozowych  prawdopodobnie zginął na morzu /transport 20.000 więźniów, wywiezionych przez Niemców i zatopionych/.”

Z powodu braku archiwalnych dokumentów źródłowych nie ma możliwości jednoznacznie potwierdzić okoliczności śmierci Józefa Talagi, ale wydaje się bardzo prawdopodobne, że był on jedną z ponad 6 tysięcy ofiar tragedii na zatoce Lubeckiej w dniu 03.05.1945 [pomyłkowy atak lotnictwa brytyjskiego na stojące na zatoce statki m.in. niemiecki statek pasażerski „Cap Arcona” i frachtowiec „Thielbek” na których Niemcy zgromadzili ponad 7 tys. więźniów obozów koncentracyjnych, głównie z obozu Neuengamme].  Nie udało się odnaleźć Józefa wśród nielicznych zidentyfikowanych ofiar tej katastrofy.

Zdarzyło się jeszcze coś bardzo niezwykłego. W trakcie szukania informacji  w zasobach Arolsen Archives w programie Stolen Memory trafiliśmy na przedmiot, który został oddany przez Józefa Talagę do depozytu w momencie aresztowania.

Mimo emocji jakie towarzyszyły nam po tym odkryciu staraliśmy jak najlepiej zweryfikować wszystkie pozyskane dotychczas dokumenty i informacje. Chcieliśmy mieć pewność, że pamiątka ta rzeczywiście należała do poszukiwanego przez nas Józefa. Gdy wszystko się potwierdziło Ola zawiadomiła Arolsen Archives o chęci odbioru sygnetu. Procedury przebiegły bardzo szybko i pod koniec maja do prawnuczki Józefa dotarła przesyłka z depozytem. Sygnet na pewno był bardzo ważny dla Józefa Talagi skoro był z nim do momentu aresztowania. Jego głównym elementem jest wzór przeniesiony z odznaki pamiątkowej I Brygady Legionów Polskich, co pokazuje jak był dumny z bycia jednym z pierwszych polskich żołnierzy. A teraz ten bardzo symboliczny przedmiot został przekazany kolejnym pokoleniom.

Niesamowitości tej historii dodaje jeszcze fakt, że Ola Talaga opublikowała zdjęcie prosząc o pomoc w poprowadzeniu poszukiwań dokładnie w dniu i prawie w godzinie prawdopodobnej śmierci swojego pradziadka. To pokazuje, że trzeba  słuchać sercem, bo nasi zaginieni czekają na nasze działania.

Zaczęło się od jednego zdjęcia i ogólnych informacji z przekazu rodzinnego, potem trafialiśmy na kolejne informacje, które z czasem zaczęły układać się w coraz bardziej szczegółowy obraz losów Józefa. Oczywiście pozostało jeszcze dużo znaków zapytania, które trzeba jeszcze spróbować zweryfikować ale najważniejsze, że Ola posłuchała sercem i ruszyła w tą  niezwykła podróż do przeszłości.

Historia życia Józefa Talagi jest wspaniała i  zaszczytem dla mnie był udział w tych arcyciekawych poszukiwaniach  oraz w powrocie do  rodziny tak wspaniałej pamiątki!

CHWAŁA BOHATEROM CZEŚĆ ICH PAMIĘCI

PS.

Przesyłam do Państwa historię mojego pradziadka Józefa Talagi, o którym była opowiedziana historia na konferencji w Daleszycach o lasach Cisowskich. Tekst napisała Pani Urszula Borchardt, która pomagała mi odnaleźć historię pradziadka, a jego historia była dodana na grupie na Facebooku "zaginieni żołnierze".

Zadbałam o to, żeby był na liście więźniów Auschwitz oraz na spisie Polskich Legionistów. Po wojnie niestety wiele dokumentów nie ma, ale trzeba się cieszyć z tego co się odzyskało.

Pozdrawiam

Aleksandra Talaga

Mieszkańcy gminy Daleszyce pięknie uczcili 105 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Podczas uroczystości gminnej w dniu 11 listopada 2023 roku w Daleszycach w ramach obchodów wypuszczono w niebo białe gołębie i biało – czerwone balony.

W latach 1919–1936 rocznicę odzyskania niepodległości świętowano w Warszawie jako uroczystości o charakterze wojskowym. Po przewrocie majowym w 1926 roku obchody kolejnych rocznic były uroczystościami ściśle wojskowymi. W tym samym roku 8 listopada Józef Piłsudski jako prezes ministrów wydał okólnik ustanawiający ten dzień wolnym od pracy dla urzędników państwowych. Odtąd w tym dniu na placu Saskim w Warszawie Piłsudski dokonywał przeglądu pododdziałów, a następnie odbierał defiladę (po raz ostatni w 1934 roku). Podczas okupacji niemieckiej w latach 1939–1945 jawne świętowanie polskich świąt państwowych było niemożliwe. Organizatorzy przygotowywanych konspiracyjnie obchodów rocznicy 11 listopada, głównie w ramach małego sabotażu, byli narażeni na dotkliwe represje. W okresie PRL obchody rocznicy odzyskania niepodległości 11 listopada organizowane były również nielegalnie przez środowiska niepodległościowe w tym piłsudczykowskie. Święto Niepodległości obchodzone 11 listopada zostało przywrócone przez Sejm PRL ustawą z 15 lutego 1989 pod nazwą „Narodowe Święto Niepodległości”. Obecnie, obchody Święta Niepodległości z udziałem najwyższych władz państwowych odbywają się na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie, przed Grobem Nieznanego Żołnierza. W Daleszycach tęż mamy taki plac, na którym stoi pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego, który w 2016 roku odsłonięto w 90 rocznicę pobytu Piłsudskiego na ziemi daleszyckiej.

Od kilku lat obchody Dnia Niepodległości w Daleszycach rozpoczynają się na Rynku przy pomniku Marszałka Józefa Piłsudskiego, gdzie wiązankę składa delegacja z udziałem Burmistrza i przewodniczącego Rady Gminy W Daleszycach. W uroczystości w dniu 11 listopada 2023 roku było podobnie. Na wstępie przemówienie okolicznościowe do zebranych skierował Dariusz Meresiński – Burmistrz Miasta i Gminy w Daleszycach. W wydarzeniu wzięły udział delegacje władz samorządowych Gminy Daleszyce, radna powiatu Anna Kosmala, delegacja Okręgu Świętokrzyskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Daleszycach, Miejsko Gminnego Ośrodka Kultury, Biblioteki i Pomocy Społecznej w Daleszycach,  Nadleśnictwa Daleszyce, Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Daleszyckiej, Banku Spółdzielczego Daleszyce-Górno, a także szkół i jednostek OSP z terenu gminy Daleszyce oraz dzieci i młodzież a także mieszkańcy z gminy Daleszyce. Następnie uczestnicy obchodów w niepodległościowym marszu z udziałem licznych pocztów sztandarowych i orkiestry dętej przeszli na mszę świętą do Kościoła pod wezwaniem św. Michała Archanioła w Daleszycach.
O godzinie 10.00 w kościele parafialnym w Daleszycach została odprawiona msza święta pod przewodnictwem proboszcza Tadeusza Cudzika w intencji Ojczyzny.

Po mszy świętej wszyscy zgromadzeni na obchodach przeszli  na cmentarz parafialny, gdzie odczytany został apel poległych, złożono wiązanki pod pomnikiem poświęconym mieszkańcom ziemi daleszyckiej poległym w walkach o niepodległość. Delegacja  Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Daleszyckiej w składzie Anna Stępień, Grażyna Samburska i Stanisław Golmento złożyła wiązankę jako jedna z organizacji pozarządowych.

Historia Polski to chwile triumfu, ale również momenty, kiedy nasz kraj znikał z mapy świata. Dlatego 11 listopada jest tak ważnym świętem dla każdego Polaka. Ten dzień upamiętnia odzyskanie wolności w 1918 roku. Polska obchodzi w tym roku 105 rocznicę niepodległości. Wśród utworów literackich na temat miłości do Ojczyzny można znaleźć słowa znane i cenione, inspirujące przemyślenia oraz piękne poetyckie metafory między innymi takie jak:

  • „Patriotyzm nie polega na przekrzykiwaniu się kto Polskę bardziej kocha. Rzecz w tym, aby po cichu, z zaciętymi zębami, nieco pochylonym karkiem, ale z podniesioną głową żyć w niej i nie uciekać”. Aleksander Kamiński, „Kamienie na szaniec”
  • „Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości”. Józef Piłsudski.
  • „W szumie gołębi na starym rynku,/ W książce poety i na budowie,/ W codziennej pracy, w życzliwym słowie,/ Znajdziesz ją w każdym dobrym uczynku”. Antoni Słonimski, „Polska”.

Nasze rozważania o święcie Niepodległości Polski zakończmy cytatem z „Gawędy o miłości do ziemi ojczystej”  Wisławy Szymborskiej :

„Ziemio ojczysta, ziemio jasna,/ nie będę powalonym drzewem./ Codziennie mocniej w ciebie wrastam/ radością, smutkiem, dumą, gniewem./ Nie będę jak zerwana nić./ Odrzucam pusto brzmiące słowa./ Można nie kochać cię – i żyć,/ ale nie można owocować”.

Opracował : St. Golmento – sekretarz Zarządu TPZD
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Pana Michała Kapeli.